Werbena była szeroko stosowana w rytuałach Indian Amerykańskich w celu wywołania świadomych snów. Była także świętą rośliną druidów. Od druidów nie daleko do wicca i czarownictwa. W średniowieczu uważano werbenę za „ziele czarownic” i narzędzie magii miłosnej, ale z drugiej strony istniała też legenda, że właśnie ta roślina posłużyła do obmycia ciała Chrystusa po zdjęciu z krzyża, stąd też wiara, że chroni przed demonami i wampirami.
Co ciekawe, według polskich wierzeń ludowych z terenu Sądecczyzny przed demonami, a konkretnie przed strzygami miał chronić rumianek (zapewne dlatego, że kojarzył się ze słońcem, a strzygi atakowały w nocy.)
W XIV wiecznym traktacie O sekretach białogłowskich autorstwa Alberta Magnusa czytamy, że czarownice stosowały pokrzywę jako roślinę dodającą odwagi i oddalającą wszystkie lęki.
Według tego samego traktatu nagietek i pięciornik kurzyślad miały wchodzić w skład maści dzięki, której czarownice mogły latać. Niestety, krem z nagietkiem nie wystarczy do latania na miotle. W skład tej maści wchodziły także rośliny o właściwościach halucynogennych – lulek czarny i belladonna. Belladonna ( łac. ‘piękna pani”) jest warta wspomnienia w tym tekście także z innego powodu – ze względu na zawartość atropiny używana była przez Rzymianki jako szczególny kosmetyk. Rozszerzając źrenice dodawała spojrzeniu blasku, a przyspieszając oddech działała jak erotyczny wabik. Nie próbujcie jednak korzystać z tej metody, belladona jest silnie toksyczna, a jej polska ludowa nazwa – wilcza jagoda – raczej nie zachęca do eksperymentów.
Możemy za to zachęcić do stosowania rozmarynu, który ponoć zapewnił wieczną młodość Elżbiecie Łokietkównie, którą współcześni pomawiali o czary. Więcej na ten temat dowiecie się z wpisu : Rozmaryn – sekret piękna królowej Węgier
Magicznego Halloween!